- Gmina Szubin
- Mieszkaniec
- Turysta
- Środowisko
- Nieruchomości
- Mapa Gminy
- Kontakt
W pobliżu Szubina, nad rzeką Gąsawką, wznosił się w bardzo dawnych czasach wielki zamek. W tym zamku zaś mieszkał książę możny, któremu było na imię Mikołaj.
Miał on żonę urodziwą i cnót wielkich, pełną dobroci serca i miłosierdzia dla biednych, oraz trzy śliczne córeczki, które były radością nie tylko dla rodziców, ale wszystkiego ludu mieszkającego dookoła zamku. Szczególnie młodsza Krysia, dziewczynka jasnowłosa i niebieskooka, była ulubienicą wszystkich.
I zdarzyło się, że w tym czasie przywędrował w pobliże Szubina pewien zły czarownik ze stron dalekich i zamieszkał w kniei leśnej po drugiej stronie Gąsawki. Ten to czarownik postanowił zdobyć Krysię.
Udał się wtedy na zamek Mikołaja i jął prosić, aby mu Krysię dano na wychowanie, a on z niej uczyni kiedyś wszechwładną królewnę. Ale matka Krysi spojrzawszy w ponure, złe oczy czarownika, odgadła sercem macierzyńskim, że to zły i nikczemny człowiek. To też odprawiła czarownika z niczem. Ów powrócił do swej kniei leśnej, ale nie zaniechał myśli o wydarciu Krysi z objęć matki.
W końcu tak sobie pomyślał: „Dopóki matka jest szczęśliwa, dopóty nie wyda mi swej córki; dlatego muszę ją wtrącić w nieszczęście”. Tak pomyślał, tak uczynił. Kiedy książę wybrał się pewnego dnia na polowanie, wtedy czarownik przybrał postać pięknego, o wspaniałych rogach jelenia i wolnym truchcikiem uciekał przed księciem. Książę dojrzawszy go, puścił się za nim w pogoń. Zapatrzony w piękne rogi jelenia nie baczył na przeszkody, jeno biegł i biegł, chcąc jak najszybciej ubić jelenia.
Biedny książę, w sposób niebaczny dostał się na trzęsawicę i utonął w bagnach. Wtedy czarownik zachichotał złowrogo i przybrał znowu dawną swoją postać. Po strasznej śmierci księcia, księżna i trzy córki pogrążyły się w żałobie i wielkiej rozpaczy.
Lecz to był dopiero początek zemsty czarownika. W jakiś czas potem przemienił się on w straszliwego smoka, ziejącego ogniem i wzniósł się nad zamek. Od lecących z pyska iskier zapalił się dach i zanim ranek zaświtał, cały zamek z wszelkim dobytkiem spłonął doszczętnie.
Biedna matka z trzema sierotami znalazła się nagle w okropnym ubóstwie, bez dachu nad głową i bez kawałka chleba, którym mogłaby nakarmić głodne dzieci. I wtedy to czarownik myśląc, że złamana nieszczęściem matka, zgodzi się już na wszystko, przystąpił do niej i powiedział:
− Przychodzę, aby tobie, pani, i sierotom twoim dopomóc. − Głos jego brzmiał tak miękko i czule, jak gdyby naprawdę był pełen najserdeczniejszego współczucia. – Tak, pani, skarbami ciebie obrzucę i sprawię, że staniesz się najbogatszą kobietą na świecie. W miejscu spalonego, starego zamczyska wybuduję ci w ciągu jednej nocy pałac prawdziwie królewski. Nie spotka już ciebie żadne nieszczęście ani smutek i wszelkie twoje życzenia w lot spełniać się będą, jeżeli tylko dasz mi swoją Krysię.
Powiedziawszy to zbliżył się kocim krokiem ku Krysi. Lecz matka jak lwica rzuciła się i porwała dziecko w swe objęcia. Gniew zamigotał w jej oczach i krzyknęła: − Nie dotykaj mego dziecka, bo twoje ręce są brudne tak jak twoje sumienie. Przeczuwałam, żeś jest zbrodniarzem i burzycielem naszego szczęścia. Tyś zamordował mego męża, tyś podpalił nasz dom, a teraz chcesz mi zrabować moje dziecię. Nie dam ci mego dziecka, nigdy, przenigdy! Precz z moich oczu!
Czarownik zatrząsł się z wściekłości, bezsilny wobec potężnej miłości matki.
− W takim razie giń! − ryknął. − Czy widzisz pelikana na tym trzęsawisku? Od tej chwili będziesz pelikanem. I uczynił znak ręką, wyszeptał zaklęcie i w tejże chwili matka i trzy jej córeczki zamieniły się w pelikany. Matka stała się dużym pelikanem, a dziewczynki małymi pelikaniątkami. Poczym czarownik odchodząc, mruknął cicho: − Pelikanami pozostaniecie do końca życia. Czar przestanie działać jedynie wtedy, jeżeli pelikanica własnym dziobem rozedrze pierś swoją, a kropla krwi z piersi upadnie na ziemię.
Ale słów tych nikt nie dosłyszał. Kiedy zły czarownik zniknął, pelikanica rozpostarła skrzydła i dziobem pogłaskała miłośnie swoje pelikaniątka. Następnie usłała gniazdko w zaroślach nad Gąsawką, gdzie przebywały odtąd w spokoju niezmąconym. W ciszy takiej minęło wiele tygodni. Ale potem nastąpiły czasy ciężkie. Słońce gorące prażyło z nieba i ani kropla deszczu nie zrosiła ziemi. Nastał straszliwy czas suszy.
Słońce wypaliło trawę i żyto i wszelką roślinność. Pelikanica, co dzień mniej znajdowała żywności dla swoich dzieci, aż pewnego dnia wróciła z niczym, z pustym dziobem. Małe piszczały okropnie, otwierały dzióbki, błagając o pożywienie, bo głodne były straszliwie. Na ten widok matce serce się z bólu rwało, bo czymże je nakarmi? I wtedy to wśród najcięższych udręk biedna pelikanica postanowiła życie swoje poświęcić, ażeby tylko dzieci ukochane uratować od śmierci głodowej.
Stanęła, więc w gnieździe, wyprostowała się, dziobem rozdarła pierś własną i krwią swoją serdeczną nakarmiła wygłodzone ptaszyny. Lecz osłabiona upadła na ziemię i zrosiła ją kroplami swej krwi. Nagle pociemniało dookoła, rozległ się straszliwy huk. Gdy znowu zapanowała jasność, zamiast pelikanicy i pelikaniątek stały na miejscu księżna i jej trzy córeczki w pierwotnej swej postaci.
W miejscu, gdzie spadła kropla krwi serdecznej, ukazał się piękny złoty dukat. Matka podniosła go, ale zaledwie to uczyniła, w tym samym miejscu ukazał się drugi złoty dukat. Powtórzyło się to z dziesięć razy. Złote dukaty wyrastały jakby spod ziemi. Wtedy matka zaczęła rozgrzebywać ziemię i znalazła olbrzymi skarb złotych dukatów. Tak to wielka miłość matki wybawiła ją i dzieci z pęt złego i mściwego czarownika.
Potem korzystając z odnalezionego skarbu, przystąpiła do odbudowy spalonego zamku. A ponieważ ogromna susza sprowadziła głód i nędzę na cały lud okolicy, przeto księżna sprowadziła z daleka olbrzymie zapasy zboża i obdzieliwszy wszystkich, uratowała cały lud od niechybnej śmierci głodowej. To wielkie miłosierdzie pani stało się głośne na cały kraj. Więc nic dziwnego, że ludziska ze wszystkich stron przybywali tu i w pobliżu jej nowego zamku się osiedlili. Wszyscy, bowiem znajdowali u niej troskliwą opiekę i wszystkim dobrze się działo.
Znacznie później powstało na tym miejscu miasto Szubin, a wdzięczna ludność, pragnąc uczcić pamięć nieszczęśliwej matki i jej trzech córek, zamienionych niegdyś w pelikany, umieściła je w herbie Szubina. W herbie tym widzimy pelikanicę karmiącą krwią własną trzy swoje ptaszyny.